Podejrzewam, że uważność zaczęłam praktykować już jako kilkuletnia dziewczynka. Brat do dziś wypomina mi jakim koszmarem były dla niego nasze wieczory w dzieciństwie, kiedy miałam zwyczaj przed zaśnięciem śpiewać wszystkie znane mi piosenki, których nauczyła mnie babcia. A moją ulubioną była stara, ludowa piosenka

 „Pognała wołki na bukowinę,

wzięła ze sobą skrzypki jedyne.

Tak grała, śpiewała,

swoje siwe, siwe wołki pasała…”

Chyba czułam, że jest to piosenka trochę o mnie. Jednak by nauczyć się tych wszystkich melodyjnych cudeniek musiałam najpierw słuchać. Słuchać babci śpiewającej przy pieczeniu chleba czy zamiataniu kuchni. Uważnie chwytałam wszystkie dźwięki, zapamiętując melodyczne niuanse i śmieszny zaśpiew… Nie umiałam jeszcze wtedy, jako trzyletnie pacholę, ani czytać ani pisać. Co usłyszałam i zapamiętałam, to było moje! Nikt mnie wtedy nie wtajemniczał w arkana uważności, nie uczył być wrażliwą na oddech ani doznania z ciała, na otoczenie i dochodzące zeń dźwięki. To wszystko wchłaniałam niejako naturalnie. To mi imponowało i inspirowało do współuczestnictwa w cudzie życia. I chyba ta moja słuchowa wrażliwość zaprowadziła mnie na studia muzyczne, a w końcu i do uważności. Bo w uważności chodzi w głównej mierze o obserwowanie i przysłuchiwanie się. O doświadczanie tego, co dzieje się w chwili obecnej, za pomocą cudownych narzędzi, w które nas wyposażyła natura: za pomocą zmysłów.

U mnie najsilniej rozwinął się słuch. Nie tylko ten zewnętrzny, który staje się odbiornikiem dźwięków, ale jeszcze mocniej ten wewnętrzny, który wyłapuje to, co drga w ludzkich, zwłaszcza dziecięcych, „żywotach”. W pewien sposób ów zewnętrzny słuch, który angażuje umysł i serce do podążania za dźwiękami, wzmacnia również słuch wewnętrzny, który nazwać można empatią lub szerzej współczuciem. Czyż słuchanie koncertu Brahmsa nie jest podążaniem za znaczeniem następstwa dźwięków i odkrywaniem ich przesłania? A przecież uważne obserwowanie siebie czy pełne współczucia bycie przy kimś lub z kimś jest tym samym, tyle że w wymiarze osobowym, głębszym i znacznie bardziej tajemniczym.

Myślę, że muzyka, obcowanie z nią w sposób możliwie jak najbardziej otwarty i świadomy jest niezwykłym narzędziem, które może nam pomóc wprowadzać uważność do naszych relacji: najpierw ze sobą i otaczającym nas światem, a potem także z innymi.

Leave a comment